Współczesna świadomość żywieniowa społeczeństwa
Aktualizacja: 23 lutego, 2024
Współczesne zalecenia dietetyczne nie zawsze zgadzają się z prawdziwym ich działaniem na organizm ludzki. Obecnie nauczyliśmy się obserwować, że każdą poradę, sugestię czy rekomendację należy indywidualnie rozpatrywać w skali jednostki, a nie dopasowywać do całych zbiorowości. Dieta uboga w tłuszcz i cukier sprawi, że będziesz zdrowy i szczupły, a wegetariańskie modele żywnościowe zapewnią Ci dobre samopoczucie i siły witalne na całe lata. Czy aby na pewno?
Współczesne modele i błędy żywieniowe
„Dietetycy” często proponują wiele różnych modeli żywieniowych, które zazwyczaj nie mają żadnych podstaw naukowych, a co gorsza swoje korzenie i podstawy czerpią z wiedzy sprzed 20 lat, która nijak ma się do rzeczywistości. Bardzo rażące są popularne hasła propagowane przez rzekomych profesjonalistów, m.in „unikaj tłuszczów”, „spożywaj dużo produktów zbożowych”, pij „1,5 litra wody dziennie”, „jedz 2–3 jajka tygodniowo, bo cholesterol…”. Jak te hasełka przekładają się na prawdziwe oddziaływanie składników pokarmowych?
Model współczesnego żywienia opiera się głównie na produktach węglowodanowych: zbożach, cukrach, owocach i przetworzonej żywności smażonej na tłuszczach, które nie są do tego przeznaczone. Większość społeczeństwa jest przekonana, że oliwa z oliwek jest najzdrowszym wyborem w kwestii smażenia, a olej lniany można kupić na sklepowej półce w temperaturze pokojowej i w żaden sposób nie przełoży się to na jego jakość. Niewielu z nas zwraca uwagę na to, czy olej, którego używamy jest rafinowany czy nierafinowany, wybieramy oliwę z oliwek, „bo jest zdrowsza” niż masło, nie zwracając uwagi na fakt, że rafinacja pozbawia ją do 90% jakichkolwiek wartości odżywczych w tym niszczy struktury jednonienasyconych kwasów sprawiając, że i tak spożywamy tłuszcze trans. Jednak zakładając, że większość konsumentów bez dobrej edukacji żywnościowej kieruje się ceną i ekonomicznością w wyborze produktów w sklepie – dajemy się nabrać na takie właśnie pułapki. Czy nie jest zastanawiający fakt, dlaczego olej kokosowy rafinowany kosztuje ok 15 zł za 500 ml (i to akurat ta najtańsza wersja), natomiast w wersji nierafinowanej niejednokrotnie musimy zapłacić blisko 2 razy więcej za tą samą ilość? Z pewnością przyczyną nie jest tylko producent i ładne opakowanie, a właśnie wartości odżywcze i jakość produktu.
Kolejnym z rażącym problemem, jest wszechobecna zalewająca nas fala cukrów i węglowodanów. Wchodząc do sklepu i chcąc zjeść jakąś przekąskę musimy się sporo nagimnastykować, aby wybrać tę zawierającą dobre lub złożone węglowodany przy jednocześnie niskich ilościach cukrów. Cukry są dodawane praktycznie wszędzie, a to pod czystą postacią, a to pod postacią wsadów, syropów, zamienników, słodzików itp. Osoby chore na cukrzycę, które stanowią sporą część społeczeństwa mają bardzo utrudnione życie pod względem zakupu produktów żywnościowych, nadających się dla nich do spożycia. Również osoby będące na dietach niskowęglowodanowych czy ketogenicznych mają nie lada problem z przekąszeniem czegoś na mieście, gdyż nawet w mięsie podawanym w restauracjach, zupach czy kompotach jest taka ilość cukru, jakiej sobie nie wyobrażamy.
Ale to tylko kilka z wielu przykładów, jakie, na co dzień nieustannie powinny dawać do myślenia. Jaka jest tego przyczyna? Z pewnością jest ona niejednorodna i składa się z wielu składników, jednak można spekulować, iż społeczeństwo uzależnione od produktów o wzmocnionych smakach, będzie bardziej podatne na ich spożywanie i kupowanie. Wszechobecny konsumpcjonizm sam się zjada w bardzo szybkim tempie. Ekologiczna, niesłodzona czy niewzmacniana konserwantami żywność może się wydawać większości osób co najmniej niesmaczna i nieatrakcyjna. Przynajmniej na początku, kiedy następuje przestawienie organizmu. To jest jednak problem, który trudno rozwiązać, bowiem organizm „lubi”, aby sprawiać mu przyjemność i dostarczać wyrazistych doznań smakowych, a nie po prostu jałowego jedzenia.
Okrojone informacje i niedouczone społeczeństwo
Wielu z nas z pewnością styka się na co dzień z popularnymi gazetami o tematyce zdrowego stylu życia, aktywności czy diety, które po prawdzie nie dostarczają więcej informacji niż sami możemy się domyśleć. Powtarzane ciągle hasła „nie jedz po 18” czy „pij 1,5 litra wody dziennie” dźwięczą w uszach jak mantra, ale nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Odnalezienie naprawdę wartościowych informacji, które obalają wszelkie mity powtarzane od wielu lat są naprawdę bardzo trudno dostępne i zazwyczaj niemożliwe jest napotkanie ich w naszym rodzimym polskim języku. Z pewnością szukając, nie trafimy na nie bezpośrednio, a jedynie wyczytamy gdzieś w gąszczu informacji, które zazwyczaj nie są profesjonalnymi danymi, a jedynie spekulacjami osoby zapasjonowanej tą tematyką.
Istnieje współcześnie bardzo silna moda i parcie na „profesjonalistów”, bowiem ten, kto ma „papierek” lub certyfikat, z pewnością zna się na tej tematyce, a ten kto sam się doucza, docieka, szuka i przetwarza informacje – z pewnością się nie zna. Nie twierdzę jednak , że osoby wyedukowane nie znają się na swoim zawodzie, ale na przykładzie lekarzy pierwszego kontaktu, coraz częściej wnioskuję, że tak to nie działa. Z czego to wynika? Z poczucia bezpieczeństwa, bowiem istnieje również przekonanie, iż to, co powtarzane jest od wielu lat z pewnością nie wyrządzi nikomu krzywdy. Jeśli by tak było, nie rosłaby liczba osób chorych na cukrzycę, otyłych z zespołami metabolicznymi, nadciśnieniem, miażdżycą itp. Nie wynika to ze starzejącego się społeczeństwa ani kiepskiej jakości leczenia – a właśnie w większej mierze ze złej edukacji żywnościowej i ogromnych błędów żywieniowych, popełnianych przez ludzi na co dzień.
Każdego dnia obserwując ludzkie nawyki żywieniowe, wciąż zastanawiam się nad motywami takiego, a nie innego postępowania. Jednak próbując wyjaśnić najbliższym, jakie popełniają błędy, uzyskuję odpowiedź, iż wiedzą, co robią lub wręcz nakłaniają mnie, że takie (błędne zazwyczaj) postępowanie jest właściwe. Tak naprawdę, gdy dostaję zapytanie na temat tego, jak przykładowo „schudnąć”, „zrzucić oponkę”, czy „pozbyć się opuchlizn” zazwyczaj odpowiadam, by najpierw zmienić nawyki żywieniowe. Sporo osób myśli, że bez aktywności fizycznej niemożliwym jest uregulowanie masy ciała w obu kierunkach, a to właśnie odpowiednia dieta i wybory żywnościowe oraz moment, w którym wchodzimy do sklepu robić zakupy wyznacza to, jak wyglądamy i jak się czujemy. Gdyby bez ćwiczeń nie dało się uregulować masy ciała, osoby chore, niezdolne do poruszania czy wręcz niedożywione, miałyby zamkniętą drogę do jakiejkolwiek zmiany swojego stanu, na szczęście jednak wcale tak nie jest.
Tłuszcze – złe, węglowodany – dobre
Na koniec chciałam krótko poruszyć bardzo nurtującą kwestię, która jest propagowana praktycznie wszędzie – w mediach, poradnikach, książkach, a nawet na uczelniach i kursach. Mianowicie wszechobecne potępienie dla tłuszczów, a uwielbienie dla węglowodanów.
Patrząc z punktu widzenia fizjologii człowieka, można krótko rzec, iż węglowodany to jedynie źródło energii dla komórek mózgu i mięśni w postaci glukozy, natomiast tłuszcze mają o wiele więcej funkcji i szerszy zakres oddziaływania na cały organizm.
Tłuszcze m.in:
- regenerują organizm – uczestniczą w wielu procesach odbudowy
- energetyzują – dostarczają o wiele więcej energii niż węglowodany
- ułatwiają trawienie – wspomagają przyswajanie witamin rozpuszczalnych w tłuszczach
- budują – są składnikami hormonów, a przede wszystkim budują również błonę wszystkich komórek w organizmie
- transportują – w postaci tzw. lipoprotein transportują cząsteczki dobrego i złego cholesterolu
- izolują– wspomagają utrzymanie prawidłowej ciepłoty ciała, czym odciążają układ krwionośny
- wytwarzają – tkanka tłuszczowa ulokowana w szczególności na brzuchu – syntetyzuje żeńskie hormony – estrogeny. Stąd również właśnie mężczyźni z otyłością brzuszną mają często zaburzone profile hormonalne.
To tylko nieliczne z funkcji tłuszczów, stąd też patrząc na nie, niesamowitym zjawiskiem jest stwierdzenie, że tłuszcze mogą być szkodliwe lub czynią nas „tłustymi”.
Jednak jeśli powszechna wiedza zaczynałaby odradzać spożywanie węglowodanów, sporo produktów zapewne nie sprzedawałoby się tak dobrze jak teraz i sporo firm upadłoby, a do tego nie mogą dopuścić największe koncerny żywieniowe.
Brak tłuszczów w diecie szybko objawia się obniżoną odpornością, problemami z koncentracją, kiepską jakością skóry, problemami hormonalnymi i wieloma innymi, wynikającymi z niedoborów strukturalnych w organizmie. Węglowodany nie wspomagają regeneracji czy powstawania nowych komórek, gdyż w tym procesie uczestniczą tłuszcze. Szczególnie korzystne są te wielo i jednonienasycone, ale nasycone również są bardzo ważne ze względu na swoje współdziałania z resztą.
Wybierajmy mądrze źródła tłuszczów, smażmy na oleju kokosowym lub na smalcu, spożywajmy natomiast wiele olejów tłoczonych na zimno, nierafinowanych oraz przechowujmy je w odpowiednich warunkach (olej lniany w lodówce szczelnie zamknięty, oliwa z oliwek w zacienionym, chłodnym miejscu). Nie należy bać się tłuszczów, tylko nie przejadać się nimi, a z pewnością więcej korzyści odniesiemy z ich jedzenia niż ze spożywania nadmiernych ilości cukrów i węglowodanów.
Odpowiednia edukacja i samodzielne przetwarzanie informacji są współcześnie najważniejszym elementem zdrowego trybu życia. Nie należy dać się mamić reklamom suplementów czy produktów spożywczych „specjalnego przeznaczenia” tylko funkcjonować i odżywiać się jak najprościej i jak najbliżej natury. Współczesny konsumpcjonizm nie pozwala odżywiać się racjonalnie i bardzo trudno jest temu przeciwdziałać, jednak czasem jedynie wystarczy uruchomić racjonalne myślenie i zastanowić się następnym razem dokonując jakiegoś wyboru – „czy to naprawdę jest potrzebne mojemu organizmowi?”. Takie postępowanie może diametralnie odmienić wiele w życiu każdego człowieka.