Moc pierwszego wrażenia – jak powstaje i dlaczego jest tak istotne?
Aktualizacja: 23 lutego, 2024
Wracając do przykładu przyjęcia, na którym poznajemy nowe osoby, w pierwszych minutach wiemy już dokładnie z kim mamy ochotę kontynuować znajomość, a z kim niekoniecznie. Pokazuje to jak ogromna jest siła pierwszego wrażenia. Ale przecież nie żegnamy się od razu z nowo poznanymi ludźmi – spędzamy razem kilka godzin, rozmawiamy, obserwujemy się nawzajem. Tym samym pod koniec przyjęcia każdy jego uczestnik zebrał już sporo informacji na temat pozostałych. Czy w takim wypadku możliwe jest, że pozytywne lub negatywne, pierwsze wrażenie ulegnie zmianie?
Anielski i szatański efekt halo
Teoretycznie tak, ale nie jest to łatwe. Człowiek to bardzo skomplikowana istota, stąd informacje jakie gromadzimy o drugiej osobie – na podstawie jej zachowania, wypowiedzi, mowy niewerbalnej – są z reguły wieloznaczne. By móc sprawnie ocenić naszego rozmówcę potrzebujemy tę wieloznaczność zniwelować, znaleźć jakiś punkt wyjścia pozwalający odpowiednio ustosunkować się do nowo poznanej osoby. Stąd tak duża siła pierwszego wrażenia – uzyskane na samym początku informacje wzbudzają w nas pozytywne lub negatywne emocje i wszystko to tworzy kontekst dalszej analizy i oceny. Gdy na przyjęciu poznajemy czarującego i przystojnego mężczyznę, który zdecydowanie wzbudził w nas sympatię, mała jest szansa, że zdoła on ten efekt zniweczyć. Dzieje się tak dlatego, że opierając się jedynie na tym pierwszym pozytywnym wrażeniu zaczynamy przypisywać naszemu rozmówcy kolejne pozytywne cechy (jest przystojny i czarujący zapewne też inteligentny, kulturalny, oczytany…ach długo by wymieniać) i wręcz doszukiwać się ich w jego zachowaniu/wypowiedziach. Co więcej, zaczynamy w korzystny sposób interpretować kolejne informacje o naszym nowym znajomym. Słucha muzyki klasycznej – jest wrażliwy, ma klasę. Na przyjęciu wypił za dużo – każdemu może się zdarzyć. W psychologii to zjawisko nazywa się efektem aureoli lub anielskim efektem halo. Jak widać warto zadbać o dobre pierwsze wrażenie bo może mieć ono dla nas bardzo pozytywne skutki.
A zatem w jaki sposób wypaść korzystnie w oczach nowo poznanych ludzi? Wbrew pozorom nie wymaga to jakichś nadzwyczajnych umiejętności, warto jednak zadbać o kilka rzeczy. Nie oszukujmy się – nasz wygląd jest tym, co zostanie zaobserwowane zanim nawet zdążymy się odezwać, stąd dobrze jest poświęcić mu nieco czasu przed spotkaniem. Największy udział w tworzeniu pierwszego wrażenia mają jednak sygnały niewerbalne – a więc nasza postawa, mimika, gesty, kontakt wzrokowy. Na pewno nie jest łatwo zapanować nad swoim ciałem, zwłaszcza, gdy stresujemy się przed nowymi ludźmi, ale uśmiech, utrzymanie kontaktu wzrokowego, czy zdecydowany uścisk dłoni (niemiażdżący, ale też nie w stylu „śniętej ryby”) z pewnością są czymś, co każdy jest w stanie z siebie wykrzesać. Warto także zwrócić uwagę, czy nie robimy czegoś, co ja osobiście nazywam „efektem towarzyskiego rozszczepienia” – gdy witając się z kilkoma nowymi osobami podajemy komuś rękę i przedstawiamy się, ale wzrokiem i ciałem kierujemy się już ku kolejnej osobie. Każdy mógłby się poczuć w takiej sytuacji nieco pominięty. Co ciekawe, to co mówimy ma dość niewielki wpływ na tworzenie pierwszego wrażenia. Nic dziwnego – ono zdąży się wytworzyć zanim my skończymy się przedstawiać. Jednakże życzliwy ton głosu i unikanie mamrotania swojego imienia pod nosem na pewno nie zaszkodzą.
Dla wzmocnienia efektu pierwszego wrażenia można również wykorzystać jeszcze jedno zjawisko. Generalnie ludzie mają tendencję do zapamiętywania informacji początkowych (efekt pierwszeństwa) oraz końcowych (efekt świeżości), stąd dobrze jest zadbać nie tylko o pierwsze wrażenie, ale także o to, w jaki sposób kończymy z kimś spotkanie i w jakich emocjach go pozostawiamy. Ale uwaga – nie chodzi tu o granie, udawanie kogoś innego byle przypodobać się rozmówcy. Taka sztuczność jest zwykle szybko wyczuwana i daje wręcz odwrotny efekt.
Przeciwieństwem efektu aureoli jest efekt Golema lub szatański efekt halo – jeśli ktoś zrobił na nas zdecydowanie negatywne wrażenie to niezależnie od jego dalszego zachowania prawdopodobnie dostrzeżemy w nim same wady. Ten drugi mechanizm jest silniejszy i bardziej długotrwały, ponieważ z ewolucyjnego punktu widzenia informacje wskazujące na zagrożenie są ważniejsze dla naszego przetrwania. Aby przełamać efekt negatywnego pierwszego wrażenia druga strona musiałaby uzyskać wiele nowych informacji w różnych kontekstach, sprzecznych z pierwotnym niekorzystnym obrazem osoby.
Podwójne standardy, czyli pułapki podstawowego błędu atrybucji
Wygląd, wypowiedzi, zachowanie, mowa niewerbalna – wszystko to jest istotnym źródłem informacji o drugim człowieku. Ale czy zawsze tak łatwo uznajemy, że konkretne zachowanie jest dowodem na określone cechy osobowości? Ostatecznie nawet, jeśli ktoś trzyma się na uboczu w trakcie przyjęcia, może to wynikać z wielu powodów, dlaczego więc od razu zakładać, że dana osoba jest nietowarzyska? To w jaki sposób dokonujemy potocznych interpretacji przyczyn zachowania innych ludzi (i własnego) opisują tzw. teorie atrybucji, zaś towarzyszące tej ocenie zniekształcenia i przekłamania nazywa się deformacją procesu atrybucji. Jednym z ciekawych przykładów takiej deformacji jest podstawowy błąd atrybucji. Polega on na „skłonności do przypisywania cudzych zachowań czynnikom wewnętrznym, przy niedocenianiu roli sytuacyjnych wyznaczników tych zachowań” (Wojciszke 2006 za: Ross, 1977). Innymi słowy, obserwując cudze zachowanie – na przykład obcego człowieka na ulicy, który cały w nerwach wywrzaskuje coś przez telefon – najczęściej wyciągamy następujący wniosek: ten facet jest agresywny, nerwowy, nie potrafi nad sobą zapanować. Dużo rzadziej uznajemy, że musiała zajść jakaś nieprzyjemna sytuacja, która wyprowadziła go z równowagi. Tę dość niesprawiedliwą postawę można wytłumaczyć faktem, że cudze zachowanie i przejawiający je „aktor” są czymś, co realnie widzimy – wysuwają się na plan pierwszy, zaś towarzyszące okoliczności są nam nieznane lub mniej wyraziste. Podobny mechanizm opisuje asymetria atrybucji aktora i obserwatora:
podczas, gdy cudze zachowanie wyjaśniamy raczej czynnikami wewnętrznymi, zachowanie własne wyjaśniamy raczej czynnikami zewnętrznymi (Wojciszke 2006 za: Jones, Nisbett, 1972).
Gdy ktoś obcy potyka się na ulicy uznajemy, że jest troszkę niezdarny, jednak jeśli sami się potkniemy łatwiej nam zrzucić winę na nierówny chodnik. Zjawisko to wyjaśnia zarówno czynnik ukierunkowania uwagi (obserwując kogoś skupiamy się na tej osobie, zaś wykonując sami jakieś działania zwracamy uwagę raczej na towarzyszące okoliczności), ale też mechanizm odmienności wiedzy. My sami dobrze siebie znamy i wiemy, że na co dzień jesteśmy spokojnymi i zrównoważonymi ludźmi potrafiącymi z gracją przejść przez chodnik, stąd w sytuacji, gdy zachowamy się niezgodnie z tą wiedzą (krzyczymy na ulicy przez telefon, potykamy się na prostej drodze) winne muszą być okoliczności zewnętrzne. Brak tak rozbudowanej wiedzy na temat innych osób sprawia, że jesteśmy wobec nich nieco mniej pobłażliwi. Mechanizm ten działa najsilniej wobec obcych ludzi, słabnie natomiast w przypadku znanych nam, bliskich osób.
W codziennym życiu pełno jest sytuacji, w których spotykamy się z obcymi ludźmi i staramy się wyrobić o sobie nawzajem jakąś opinię. Świadomość faktu, że druga strona będzie upatrywała przyczyny naszego zachowania w naszych cechach osobowości może być bardzo pomocna. Po pierwsze uzmysławia nam, że nie ma co liczyć na pobłażliwość – jeśli na pierwszej randce jesteśmy spięci i małomówni, nasz partner/partnerka w pierwszej chwili raczej nie zrzuci tego na karb stresującej sytuacji – prędzej uzna, że tacy właśnie jesteśmy na co dzień. Z drugiej strony daje to informacje, że tym bardziej warto zadbać o pierwsze wrażenie, bo pozytywne zachowanie z naszej strony również zostanie wytłumaczone korzystnymi cechami charakteru.
Dobrym przykładem jest rozmowa kwalifikacyjna. Jeśli zjawimy się o wyznaczonej godzinie, wykażemy wiedzą na temat firmy, w której ubiegamy się o pracę, przyjmiemy spokojną, zrelaksowaną pozycję to istnieje duża szansa, że nasz rozmówca zapamięta nas jako osoby punktualne, zaangażowane i opanowane (nawet jeśli zdaje sobie sprawę, że ludzie celowo starają się zrobić dobre wrażenie na rozmowie o pracę). Wiedzę na temat deformacji procesu atrybucji można wykorzystać także w sytuacji odwrotnej – gdy my sami przyjmujemy pozycję „obserwatora-sędziego” i staramy się wyrobić opinię o drugiej osobie. Świadomość własnej tendencji do spostrzegania zachowania drugiej osoby jako przejawu jej stałych cech charakteru może uchronić nas przed wydaniem niesprawiedliwie negatywnej (lub pozytywnej!) oceny. W takiej sytuacji warto nieco zdystansować się do własnych odczuć i uświadomić sobie, że to, jak w naszej obecności zachowuje się obca nam osoba może częściowo wynikać z jej osobowości, częściowo zaś z cech sytuacji, w której się znajduje i wielu innych towarzyszących okoliczności. Być może pozwoli nam to osiągnąć poziom „nieco bardziej sprawiedliwego sędziego”.
Pomimo że dla wielu ludzi jest to bardzo stresujące, nie da się uniknąć bycia ocenianym przez innych. Sytuacji nie polepsza fakt, że często nasze wnioski na temat drugiej osoby nie są do końca uczciwe i racjonalne (o czym świadczą ukryte teorie osobowości i stereotypy). Jednak zamiast ubolewać nad niedoskonałością ludzkiej psychiki warto wziąć sprawy we własne ręce i w świadomy sposób dbać o to, jakie wrażenie wywieramy na innych. Z drugiej strony nie ma co przesadzać – nie da się wszystkich oczarować, ani uniknąć negatywnych ocen. Stąd pozostaje jedynie wniosek: bądźmy naturalni, bądźmy sobą, a w niektórych sytuacjach starajmy się być tą ciut lepszą wersją siebie.