Sztuczki producentów – czyli na co powinniśmy zwracać uwagę przy zakupie żywności?
Aktualizacja: 30 stycznia, 2015
Producenci żywności uciekają się do sztuczek, które nie zawsze są do końca legalne, a czasami po prostu tak manipulują słowami, że sami łapiemy się na zakupie czegoś, czego tak naprawdę nie potrzebujemy. Jakim produktom powinniśmy się zatem szczególnie przyjrzeć?
Mimo, iż przepisy dotyczące znakowania żywności są dość rygorystyczne, producenci znajdują coraz to nowsze sposoby, aby je sprytnie obejść. Często zdarza się, że wybrane informacje, które powinny znaleźć się na etykiecie są celowo pomijane, a jeśli już się tam znajdują, wprowadzają nas w błąd lub są niewystarczające.
Prowadzone w latach 2012-2014 kontrole wykazały nieprawidłowości w przypadku 17% badanego mięsa i przetworów mięsnych z niższej pułki cenowej, 19% ryb i przetworów rybnych, 50% żywności mrożonej oraz aż 50% wyrobów garmażeryjnych i pieczywa oferowanego bez opakowań. Do obowiązków Inspekcji Handlowej należy wyłapywanie takich uchybień, jednak nie zawsze tak się dzieje. Co wtedy? Najlepiej samemu dowiedzieć się, na co zwracać uwagę i jakich produktów unikać.
Przed czym powinniśmy się chronić?
Po pierwsze nie sugerujmy się rzucającymi się w oczy kolorowymi rysunkami i błyszczącymi napisami. Często zamiast o czymś informować, wprowadzają nas w błąd. Przykładowo napis 100% na kartonie soku, często nie odnosi się wcale do zawartości w nim owoców, ale do 100% smaku. Podobnie jogurty, jeśli widnieje na jakimś zachęcająco wyglądający napis „truskawkowy”, może oznaczać to tak naprawdę, że truskawka jest jedynie dodatkiem do cukrów, zagęszczaczy i sztucznych aromatów. Informacje istotne podane są najczęściej dużo mniejszą czcionką, w miejscu mało widocznym.
Jeśli nie jesteśmy pewni, czy skład artykułu, który właśnie mamy zamiar kupić jest prawidłowy, najlepiej porównajmy go z takimi samymi produktami innych firm. W ten sposób możemy mieć pewność, że wybierzemy żywność bez zbędnych i podejrzanych dodatków.
Zdarza się także, że nie wiemy dokładnie, co w zasadzie powinno znaleźć się w produktach, które kupujemy. Tutaj również bardzo pomocny może okazać się nawyk porównywania ze sobą artykułów, tak aby wybrać dżem z 50, a nie 30 gramami owoców lub parówki z 70, a nie 2 procentami mięsa.
Uwaga na mięso oddzielone mechanicznie
Jeśli już mowa o mięsie warto wspomnieć, że niejednokrotnie pojawiający się na przetworach mięsnych napis MOM (mięso oddzielone mechanicznie) z mięsem nie ma nic wspólnego. To jedynie wszystko to, co pozostaje np. z kurczaka po oddzieleniu mięsa, czyli skórki, pazurki czy drobne kostki. MOM nie może być określany jako mięso, każdy sprzedawca ma obowiązek podawania prawdziwego składu wędlin.
Producenci często stosują też triki, które sięgają do naszych korzeni, przywołują miłe wspomnienia z dzieciństwa, kiedy spożywało się naturalne wyroby własne, bez chemii i konserwantów. Jednak jak się okazuje, kiełbasa chłopska nie zawsze pochodzi od chłopa, a polędwica tradycyjna nie zawsze powstaje w oparciu o tradycyjną recepturę. Zwracajmy również uwagę na kolejność składników, ponieważ są one podane w kolejności malejącej, zatem pierwszego powinno być zawsze najwięcej.
Produkty typu light, wcale nie takie light
I na sam koniec krótko o „żywności o obniżonej wartości energetycznej”. O ile istnieją regulacje dotyczące produktów oznakowanych jako „light”, o tyle produkty nazywane sprytnie „slim”, „fit”, „fitness”, „lekkie” już żadnej kontroli nie podlegają. Producenci często wykorzystują tą lukę, sprzedając nam żywność, która owszem, ma przykładowo mniej tłuszczu, ale w zamian za to zawiera dużo więcej cukrów.
To jedynie wybrane przykłady pułapek, na jakie możemy natrafić robiąc zakupy. Niestety jest ich dużo więcej. Pamiętajmy jednak, że jeśli już zdarzy nam się kupić „oszukany” produkt, mamy prawo zwrócić go sprzedawcy.