“Kiedyś ważyłam 110 kg, powiedziałam dość!” – metamorfoza młodej mamy
Aktualizacja: 7 maja, 2024
Marta ma niecałe 30 lat, dwójkę radosnych dzieci, a jej największą pasją i wielką miłością są konie. W przeciągu 2 lat udało jej się zgubić 45 kg, a z ubraniami w rozmiarze 52 musiała się pożegnać na rzecz nowych, siedem rozmiarów mniejszych.
Metamorfoza Marty
Ania Bochenek: Jeszcze 2 lata temu ważyłaś 110 kg. Jak to się stało, że Twoja waga pokazywała tak dużą liczbę kilogramów?
Marta: W czasie pierwszej ciąży przytyłam 20 kg, po urodzeniu kilku się pozbyłam, ale karmiąc piersią miałam napady wilczego głodu, nawet w nocy napadałam na lodówkę. Tym sposobem wróciłam do wagi z dnia porodu. Potem doszło kolejne 10 kg i tak waga pokazywała ok. 105 kg. Z tą wagą trwałam 2,5 roku aż do kolejnej ciąży.
AB: Urodziłaś synka i postanowiłaś, że pora zgubić nadprogramowe kilogramy?
M: W sumie to już w ciąży zaczęłam dbać o siebie, więcej spacerować i uważać na to co jem. Przytyłam 9 kg, waga w dniu porodu wynosiła 114 kg. Po porodzie miałam 110 kg i zaczęłam walkę, która trwa do dziś.
AB: Wielu osobom trudno jest zgubić nawet 5 kg. Co sprawiło, że już w ciąży zaczęłaś dbać o zdrowy jadłospis? Co było impulsem, który popchnął Cię do działania?
M: Impulsem były dla mnie moje dzieci. Przy tak dużej wadze ciężko było mi spacerować. Pomyślałam sobie „jak ja będę się bawić z moimi dziećmi, jak zagram w piłkę z synkiem, czy pojeżdżę na rowerze z córką”. To mi dało wielką motywację.
AB: Patrząc na Twoje zdjęcia ciężko mi uwierzyć, że znajduje się na nich ta sama osoba. Jak udało Ci się osiągnąć tak spektakularne efekty? Korzystałaś z gotowych diet czy może sama komponowałaś posiłki?
M: Posiłki komponowałam sobie sama, trochę czytałam co inni gotują, mam też książkę Ewy Chodakowskiej z przepisami i na początku była dla mnie wielką skarbnicą ciekawych pomysłów na posiłki, dodatkowo wchodziłam na fanpage fitnessek i czerpałam z ich pomysłów. Najważniejsze były dla mnie zbilansowane posiłki, jedzone co 3 godziny, ostatni posiłek 2 godziny przed snem. Dużo uwagi przykładałam do picia wody – minimum 2 l dziennie. Od października dostałam plan żywieniowy od mojej koleżanki, która zdobyła właśnie złoto podczas Debiutów bikini fitness w Gdańsku. Dzięki temu planowi i treningowi moja sylwetka niesamowicie się zmienia. Co do gotowych diet, to jestem ich przeciwnikiem, zazwyczaj są to głodowe porcje, zmuszające mnie do jedzenia czegoś, na co wcale nie mam ochoty. Wolę to, co mi smakuje, oczywiście w zdrowej i lekkiej wersji.
AB: Mówi się, że dieta to 70 % sukcesu. Czy w czasie odchudzania uprawiałaś jakiś sport?
M: To prawda, bez diety nie ma efektów. Od pierwszego dnia odchudzania dołączyłam aktywność, na początku były to spacery z wózkiem. Urodziłam pod koniec lutego, cztery dni później wyszłam już na spacer. Następnie spacery zmieniłam w marsze. Wychodziłam i wracałam po 3 godzinach, kiedy z synkiem zrobiliśmy naszą ulubioną trasę – 10 km. Tak jak ze starszą córką, karmiłam synka piersią, ale tym razem pilnowałam tego co jem i kiedy jem. Nie jadłam w nocy. Po 6 tygodniach od porodu siostra opowiedziała mi o Ewie Chodakowskiej, weszłam na profil i znalazłam jej plan treningowy – Skalpel. Spróbowałam i po 10 min leżałam na podłodze dysząc.
Jednak się nie poddawałam i z dnia na dzień coraz lepiej mi to szło. Po kilku miesiącach zaczęłam swoją przygodę z siłownią. Od połowy stycznia tego roku podjęłam treningi personalne. 2,5 miesiąca robiłam obwody, przygotowywałam się do treningu siłowego. Od 30.03 zaczęłam treningi siłowe 4 x w tygodniu. Każdy dzień przeznaczam na różne partie mięśniowe.
AB: Jesteś więc osobą bardzo aktywną fizycznie. Jak udaje Ci się to pogodzić z opieką nad dziećmi i rozkręcaniem własnej firmy fotograficznej?
M: Pomagają mi mąż i rodzice. Kiedy mąż pracuje, a córka jest w przedszkolu to małego zaprowadzam do rodziców i lecę na trening. Po treningu szybko po synka, do domu, sprzątanie gotowanie. Przychodzi mąż z córką i życie płynie dalej.
AB: Zdrowe jedzenie i ćwiczenia to dla Ciebie przyjemność czy raczej konieczność?
M: Teraz to mój sposób na życie. Wcześniej ćwiczenia były ciężkie, jednak się nie poddawałam i walczyłam dalej. Dziś wyjście na siłownię to po prostu forma relaksu, idę z uśmiechem na ustach. Uwielbiam treningi, moja trenerka jest po prostu niesamowita. Siłownia, na którą chodzę jest miejscem, w którym czuję się jak w domu.
AB: Wiele kobiet, które przekroczyły “magiczną 100” uznaje, że odchudzanie nie jest dla nich. Co byś im doradziła?
M: Warto walczyć o swoje marzenia, bo te one na prawdę się spełniają. Nie warto się poddawać, bo sukces jest na wyciągnięcie ręki, tylko trzeba zrobić ten jeden krok do przodu.
AB: Marta bardzo Ci dziękuję za wywiad! Twoja historia pokazuje, że cele z pozoru nierealne przy odrobinie dobrej motywacji i samozaparcia mogą zostać zrealizowane. Mam nadzieje, że wiele kobiet pójdzie za Twoim przykładem, a na ulicach będzie coraz więcej uśmiechniętych i aktywnych mam.
M: Dziękuję, też mam taką nadzieję!